Zobaczyć na żywo mecz NBA w Los Angeles, czyli marzenia się spełniają!
Marcina Gortata, jedynego polskiego koszykarza występującego w NBA – najlepszej lidze świata, nie trzeba chyba przedstawiać nikomu, kto choć trochę interesuje się basketem. Warto może wspomnieć, że w tym sezonie Marcin mieszka w Los Angeles, gdzie jest jednym z podstawowych graczy miejscowej drużyny Los Angeles Clippers.
Marcin Gortat nie zapomniał jednak o swoich korzeniach i na wiele różnych sposobów wspiera uzdolnioną sportowo młodzież w Polsce – m.in. poprzez swoją Fundację MG13 oraz dzięki prowadzonym pod patronatem Marcina Gortata szkołom sportowym w kilku polskich miastach. Dodatkowo co roku Fundacja Marcina Gortata organizuje w lecie Campy dla dzieci i kliniki koszykarskie dla młodzieży.
Nagrodą dla najlepszego zawodnika Campów jest wyjazd na mecz NBA do USA. Wyjazd taki jest w pełni finansowany przez Marcina. W tym roku finał Campów odbył się w 20 lipca w Łodzi, w przerwie meczu charytatywnego Gortat Team vs Wojsko Polskie. Zwycięzcą (MVP) finałów został zawodnik naszego klubu i jednocześnie uczeń Szkoły Podstawowej nr 27 w Katowicach – Kajetan Kuczawski (pełna relacja video: KLIKNIJ TU, finałowy „bieg” Kaja od 3:00:10).
Relacja z wyjazdu Kajtka do USA
Dzień 1 (19-20.11. – poniedziałek/wtorek)
Podróż do L.A.
W poniedziałek, zaraz po zajęciach lekcyjnych wyjechaliśmy do Warszawy, gdzie o 8:30 następnego dnia zaplanowana była zbiórka na lotnisku im. F. Chopina.
Po przybyciu na miejsce spotkania dołączyliśmy do grupy pozostałych uczestników wyjazdu, ich rodziców oraz opiekunów wyprawy – Pana Filipa Gruszki z Fundacji Marcina Gortata (strona Fundacji MG13) oraz Kacpra Lachowicza – znanego wszystkim jako Kacpa (zobacz profil Kacpa.pl na Facebooku).
Dopełniliśmy wszelkie formalności i nadaliśmy nasze bagaże, następnie wszyscy zajęli miejsca w nowoczesnym samolocie typu Dreamliner należącym do linii LOT. Podróż była dość długa, ale po niespełna 12 godzinach lotu uczestnicy wyprawy wylądowali szczęśliwie w Los Angeles. Zaskoczeniem była z pewnością piękna pogoda oraz ogromna ilość podróżnych na lotnisku, a także bardzo duży ruch samochodów w pobliżu lotniska.
Po odebraniu bagaży oraz po krótkiej rozmowie z amerykańskimi immigration officers cała grupa zajęła miejsca w tzw. shuttle bus, który zawiózł nas pod hotel, gdzie mieliśmy spędzić kolejnych kilka dni. Zakwaterowani zostaliśmy w bardzo komfortowym hotelu Sheraton Gateway (zobacz stronę hotelu), gdzie mogliśmy korzystać nie tylko ze standardowych usług hotelowych, ale również z dobrze wyposażonej siłowni i podgrzewanego basenu zewnętrznego.
Na miejscu do dyspozycji gości hotelowych pozostawało wiele udogodnień, a ciekawostką był kelner – robot, który zawoził zamówione w barze napoje oraz dania z restauracji hotelowej bezpośrednio do pokoi gości. Uwaga – ten robot sam podróżował windą
W hotelu dostaliśmy chwilę na zagospodarowanie się w pokojach i szybki prysznic po podróży, by po niespełna godzinie spotkać się całą grupą w restauracji, gdzie czekał już na nas Pan Michał – na co dzień przyjaciel i osobisty asystent Marcina Gortata.
Kolejnym punktem programu był nasz pierwszy amerykański posiłek i wspólne oglądnie na wielkim telebimie meczu Clippersów (strona www), którzy tego dnia niestety przegrali nieznacznie w Waszyngtonie z byłym zespołem Marcina Gortata, czyli Washington Wizards. Wyczerpani po podróży dość wcześnie udaliśmy się do pokoi na zasłużony odpoczynek.
Dzień 2 (21.11. – środa)
UCLA, centrum treningowe Clippersów i kolacja w miłym towarzystwie
Drugi dzień naszego pobytu w Kalifornii rozpoczęliśmy bardzo wczesnym, aczkolwiek pysznym i obfitym śniadaniem w hotelowej restauracji, by nie tracić ani chwili i jak najprędzej dostać się na teren kampusu uniwersytetu UCLA (odwiedź stronę uczelni). Trzeba przy tym zaznaczyć, że Los Angeles jest miastem bardzo rozległym i dotarcie gdziekolwiek zajmuje nieporównywalnie więcej czasu niż w Europie – zarówno ze względu na odległości, jak i na olbrzymi ruch samochodów, którego efektem były bardzo często korki uliczne.
Po drodze do celu mieliśmy okazję do wstępnego zapoznania się z miastem, a po dotarciu na miejsce czekało nas blisko trzygodzinne zwiedzanie terenu i budynków uniwersyteckich w towarzystwie bardzo sympatycznych przewodników – dwóch studentów ostatniego roku UCLA.
Mieliśmy także okazję poznać ofertę uczelni, zasady panujące w kampusie oraz usłyszeć o kilku ciekawostkach związanych z uczelnią i życiem studenckim – m.in. o wyjątkowym drzewie, na którym rosną radioaktywne ziemniaki, czy też o odwiecznej wojnie na tzw. pranki między studentami UCLA, a studentami konkurencyjnego USC.
Podczas naszej wycieczki nie mogło zabraknąć sportowych akcentów, dlatego zwiedziliśmy uniwersytecki budynek z ekspozycją Hall of Fame oraz (nie całkiem oficjalnie) halę sportową, na której rozgrywane są m.in. mecze koszykówki przez lokalną drużynę.
Wycieczkę do kampusu UCLA zakończyliśmy wizytą w firmowym sklepie z gadżetami i pamiątkami związanymi z UCLA. Przed zakończeniem naszej wycieczki przewodnicy nauczyli nas piosenki, którą kibice zagrzewają do boju uczelnianych sportowców oraz rozdali wszystkim pamiątkowe proporce BRUINS UCLA.
Nieco już głodni udaliśmy się na lunch do restauracji na terenie kampusu, gdzie mogliśmy spróbować potraw, które zazwyczaj spożywają studenci uczelni.
Kolejnym punktem programu dnia drugiego była krótka wizyta na plaży, gdzie mogliśmy przywitać się z oceanem. Plaża piaskowa okazała się być całkiem duża, szeroka i w miarę czysta, natomiast stosunkowo niska temperatura wody w oceanie nie zachęcała do kąpieli.
Przywitaliśmy się symbolicznie z oceanem, wykonaliśmy kilka pamiątkowych fotek i po chwili udaliśmy się naszymi samochodami w kierunku centrum treningowego drużyny Clippers, gdzie mieliśmy na własne oczy zobaczyć w jakich warunkach trenują zawodowi koszykarze drużyny grającej w najlepszej lidze świata – NBA (strona internetowa).
Nie musieliśmy długo czekać na następną niespodziankę, bowiem spotkała nas ona już na parkingu pod centrum treningowym Los Angeles Clippers.
Jak poinformowali nas opiekunowie – oczekiwaliśmy na zgodę na zwiedzanie obiektu oraz na osobę (portiera), która miał nas wpuścić do środka. Po kilku minutach podjechało pod halę bardzo ładne auto, z którego wysiadł… sam Marcin Gortat!
Radość dzieci była ogromna, gdy dowiedziały się, że to właśnie Marcin będzie naszym przewodnikiem po obiekcie Clippersów. Po serdecznym powitaniu Marcin zaprosił nas do środka.
W hali nasz gospodarz opowiedział o tym jak wyglądają treningi i codzienne życie zawodowego sportowca. Dzieciaki miały także okazję sprawdzić jak trenuje się na parkiecie w Los Angeles i czy piłka dobrze „siedzi” na amerykańskie kosze. Nie mogło zabraknąć pamiątkowych zdjęć i rozmowy Marcina Gortata z rodzicami.
Po około godzinie spędzonej w tym zapierających dech w piersiach młodych koszykarzy obiekcie Marcin zaprosił wszystkich na wspólną kolację do bardzo eleganckiej restauracji, gdzie mieliśmy możliwość spróbowania kolejnych wyśmienitych dań podczas swobodnej rozmowy z naszą gwiazdą basketu.
Po dniu pełnym wrażeń skierowaliśmy się do naszego hotelu na nocleg.
Dzień 3 (22.11. – czwartek)
Thanksgiving Day na Venice Beach i w Santa Monica
Trzeci dzień naszej wyprawy to amerykańskie święto o nazwie Thanksgiving Day. Dzień ten rozpoczynamy od wizyty w kultowym miejscu – amerykańskiej kolebce streetballa – Venice Beach (tu szersze info).
Podczas kilkugodzinnej obecności w tym magicznym miejscu mamy zarówno czas na spacer w malowniczej scenerii, podziwianie trików skateboardzistów w tutejszym skateparku oraz – co chyba oczywiste – na rozegranie kilku meczyków streetballa. W przerwach mamy chwilę aby poobserwować tutejszą społeczność – taka ilość przeróżnych freaków i artystów w jednym miejscu na prawdę powoduje spore zaskoczenie
Na boiskach Venice Beach spędziliśmy ok. 3 godzin, a następnie udaliśmy się promenadą w stronę Santa Monica. Podczas tego ok. 5 km spaceru mieliśmy okazję poobserwować różnej maści muzyków, malarzy, rzeźbiarzy i performerów próbujących zarobić trochę dolarów swoją twórczością.
Celem naszej pieszej wędrówki było piękne molo – Santa Monica’s Pier, gdzie znajduje się między innymi znana z filmu „Forest Gump” restauracja specjalizująca się w owocach morza – Bubba Gump Shrimp Co. Restaurant & Market (strona www), inne restauracje, sklepiki oraz lunapark. Po grze na Venice Beach oraz po długim spacerze wszyscy byli bardzo głodni, więc postanowiliśmy spróbować popularnego dania Fish&Chips w jednej z kilkunastu restauracji znajdujących się na molo. Jedzonko było „palce lizać”.
Po posiłku wróciliśmy do hotelu, aby naładować baterie na kolejny dzień atrakcji. Część grupy zdecydowała się pozostać w hotelu i skorzystać z oferowanych na miejscu atrakcji w postaci jacuzzi, basenu i siłowni. Pozostała część ekipy wybrała się do oddalonego niecałą godzinę jazdy centrum handlowego, w którym o godzinie 20.00 rozpoczynał się tzw. Black Friday, czyli dzień wielkich wyprzedaży.
Dzień 4 (23.11. – piątek)
Game Day!
Na ten dzień czekali z niecierpliwością wszyscy uczestnicy wyprawy. W piątek o 12:30 czasu lokalnego zaplanowany był mecz Los Angeles Clippers vs. Memphis Grizzlies, a możliwość oglądania na żywo meczu z udziałem naszego gospodarza, czyli Marcina Gortata była największą atrakcją całego wyjazdu oraz główną nagrodą we współzawodnictwie w ramach Campów Marcina Gortata, w których wszystkie obecne dzieci brały udział ostatniego lata.
Campy zorganizowane były w 5 miastach Polski, na każdym sam Marcin Gortat wybierał dwójkę najzdolniejszych młodych koszykarzy – jedną dziewczynkę oraz jednego chłopaka. Cała dziesiątka brała następnie udział w wielkim finale campów podczas meczu w Łodzi. Rywalizację w bieżącym roku wygrał nasz Kajetan, aczkolwiek – zgodnie z maksymą Fundacji Marcina Gortata, która brzmi „U nas nie ma przegranych” – nagrodę w postaci wyjazdu do USA i zaproszenia na mecz NBA otrzymała cała dziesiątka finalistów.
Drużyna L.A. Clippers swoje mecze domowe rozgrywa w hali Staples Center (tutaj więcej informacji o Staples Center), która mieści się w Downtown, czyli ekskluzywnej dzielnicy nowoczesnych wieżowców, w samym sercu metropolii.
W związku z tym, że chcieliśmy skorzystać z propozycji Marcina, aby przed meczem móc przyglądać się rozgrzewce drużyn z pierwszego rzędu oraz stanąć choć na chwilę na parkiecie NBA, z hotelu wyruszyliśmy kilka minut przed godziną 10:00. Dojazd do Downtown zajął nam nieco ponad pół godziny, a po krótkim spacerze z parkingu oczom naszym ukazała się legendarna arena Staples Center.
Przy wejściu do hali otrzymaliśmy upominki i gadżety związane z drużyną Clippersów i udaliśmy się do pierwszych rzędów widowni, gdzie przywitał nas rozgrzewający się przed meczem Marcin Gortat. Każde dziecko miało możliwość wejścia na parkiet oraz wykonania pamiątkowego zdjęcia z Marcinem. Po tym miłym przywitaniu mieliśmy jeszcze chwilę na szybkie zakupy w sklepie z pamiątkami klubowymi i artykułami dla kibiców drużyny L.A. Clippers.
Błyskawicznie odnaleźliśmy swoje miejsca na widowni i zaczął się mecz. Hala z kilkupoziomową widownią, oprawa meczu i sama gra koszykarzy wywarły na wszystkich uczestnikach wyprawy niesamowite wrażenie i z pewnością będziemy to wszystko wspominać do końca życia.
Początkowo mecz przebiegał raczej spokojnie, ale druga połowa, a szczególnie 4 kwarta to niesamowite emocje, a mecz zakończył się remisem i po dogrywce wygrywa drużyna gospodarzy! Jesteśmy niemal pewni, że to szalony doping niewielkiej grupy kibiców z Polski przyczynił się do korzystnego rozstrzygnięcia spotkania
Po emocjach sportowych przyszedł czas na uroczysty obiad w towarzystwie samego Marcina Gortata. Gospodarz zaprosił nas do włoskiej restauracji, gdzie mieliśmy okazję rozkoszować się smakiem znakomitych włoskich past z różnymi sosami, oryginalnej pizzy i owoców morza – m.in. kalmarów, czy też ośmiorniczek.
Jednak to nie jedzenie tym razem było najważniejsze, a możliwość spotkania i sympatycznej rozmowy z Marcinem była dla nas największą atrakcją.
Po raz kolejny Marcin Gortat udowodnił, że oprócz tego, że jest światowej klasy koszykarzem, jest też mówiąc kolokwialnie sympatycznym facetem, z którym można otwarcie pogadać na wiele różnych tematów. Podczas rozmowy ani przez chwilę Marcin nie dał odczuć, że jest gwiazdą. Dla każdego miał czas, miłe słowo i uśmiech.
Po posiłku przyszedł czas na wręczenie symbolicznych upominków, które dzieci przywiozły Marcinowi, a ponadto można było zrobić sobie zdjęcie z naszym gospodarzem, poprosić o autograf itd.
Od Kaja i jego taty Marcin Gortat otrzymał pamiątkową koszulkę UKS 27 Katowice z własnym nazwiskiem i numerem 13, z którym Marcin gra na co dzień w swoim klubie oraz oczywiście wedlowskie waniliowe Ptasie Mleczko, które jest ulubionym smakołykiem koszykarza
Trzeba przyznać, że po wizycie naszej grupy Marcin będzie miał zapasy Ptasiego Mleczka przynajmniej do końca przyszłego roku.
Nasza klubowa koszulka spodobała się Marcinowi, ale niestety na razie nie możemy potwierdzić plotek jakoby po zakończeniu kariery w USA Marcin planował związać się z katowickim UKS SP27.
Po spotkaniu z naszym gospodarzem część grupy postanowiła pospacerować po okolicy licząc na atrakcyjne ceny w sklepach w związku z trwającym Black Friday, zaś pozostała część ekipy udała się do hotelu, gdzie czas wolny spędziła aktywnie – na basenie lub w siłowni.
Dzień 5 (24.11. – sobota)
Zwiedzanie Los Angeles
Na sobotę nasi opiekunowie zaplanowali zwiedzanie głównych atrakcji turystycznych Los Angeles.
Dość wcześnie zjedliśmy śniadanie i czym prędzej udaliśmy się na pobliski parking po samochody, którymi udaliśmy się w kierunku Obserwatorium Griffitha słynącego m.in. z tarasu, z którego roztacza się niesamowity widok na niemal całe Los Angeles. Chętni mogli także wejść do obserwatorium, gdzie znajduje się wahadło Foucaulta, teleskopy publiczne czy też planetarium.
W pobliskim barze posililiśmy się szybkim lunchem i wróciliśmy do samochodów, aby udać się w pobliże słynnego na cały świat napisu HOLLYWOOD umieszczonego na zboczu góry. Tam otrzymaliśmy trochę czasu na wykonanie pamiątkowych zdjęć i ruszyliśmy do Hollywood, czyli dzielnicy Los Angeles, w której znajduje się m.in. znany z ceremonii wręczania Oscarów Dolby Theater, czy też Walk of Fame z symbolicznymi gwiazdami umieszczonymi w nawierzchni chodnika, a poświęconymi najsławniejszym osobom kina, teatru, sportu itd.
W dzielnicy Hollywood życie uliczne aż tętni i od nadmiaru wrażeń można łatwo dostać tzw. zawrotu głowy. Chodniki pełne są różnego rodzaju freaków, artystów, tancerzy, raperów, ulicznych kucharzy, czy też sprzedawców pamiątek. Na nas największe wrażenie zrobił oczywiście czarnoskóry człowiek, który był uderzająco podobny do Michaela Jordana, a do tego miał przy sobie trzy piłki do koszykówki.
Nie trzeba było długo czekać, by towarzyszący nam Kacpa zaproponował Amerykaninowi pojedynek na triki koszykarskie, na co ten przystał z ochotą. Trzeba przyznać, że Kacper godnie reprezentował nasz kraj i widać było uznanie nie tylko w oczach zgromadzonej publiczności, ale również samego artysty. Na koniec obaj panowie wyrazili wzajemny szacunek i ciepło się pożegnali.
Oszołomieni tłokiem, hałasem i różnorodnością, które są podstawowymi cechami tej części miasta wsiedliśmy do samochodów i nasi kierowcy zawieźli nas do pobliskiej dzielnicy Beverly Hills, która jest uważana za najbardziej prestiżową i najdroższą w całej metropolii Los Angeles. Przejechaliśmy powoli uliczkami części mieszkalnej dzielnicy, aby móc zobaczyć w jakich okazałych rezydencjach mieszkają zamożni Amerykanie, a następni udaliśmy się na przejażdżką po Rodeo Drive, czyli ulicy handlowej, przy której usytuowane są butiki najbardziej ekskluzywnych marek świata.
Ostatnim punktem programu sobotniego był przejazd przez dzielnicę Bel Air do parkingu umiejscowionego w taki sposób, że możliwe jest podziwianie z niego nocnej panoramy miasta, co było bardzo fajnym zakończeniem dnia.
Dzień 6 (25.11. – niedziela)
Niespodzianka
Początkowo na niedzielę organizatorzy zaplanowali wyjazd na mecz koszykarskiej ligi uczelnianej NCAA.
Jednak dzień wcześniej pojawiła się możliwość zakupu biletów na mecz drużyny Los Angeles Lakers, w której gra podziwiany przez większość młodych koszykarzy – LeBron James (tu więcej info).
Dla dzieci była to nie lada gratka i oczywiście chętnie przystały na zmianę planów. Ponieważ Lakersi rozgrywają swoje mecze domowe również w arenie Staples Center, cała grupa wyruszyła w kierunku Downtown.
Kacpa z dzieciakami udał się na mecz NBA, a Pan Michał zabrał rodziców na dalsze zwiedzanie miasta.
Tym razem w programie znalazła się dzielnica chińska – tzw. Chinatown, spacer po Downtown ze zwiedzaniem muzeum sztuki nowoczesnej The Broad (tu więcej informacji o The Broad) oraz posiłek w Grand Central Market. W wielkiej hali znajduje się niesamowita ilość restauracyjek i barów serwujących dania chyba ze wszystkich stron świata.
My skusiliśmy się na kuchnię chińską i trzeba przyznać, że dania były smaczne, natomiast panujący w hali tłok i zgiełk były dla nas nowym doświadczeniem.
Gdy skończył się mecz, na którym były dzieciaki, udaliśmy się jeszcze do Universal Studios (tutaj szczegóły), gdzie dzieci zjadły ciepły posiłek, a następnie mieliśmy trochę czasu wolnego. Każdy wykorzystał te dwie godzinki w taki sposób, jaki mu najbardziej odpowiadał. Po powrocie do hotelu część osób skorzystała z basenu i jacuzzi, a pozostali udali się na nocleg.
Dzień 7 (26.11. – poniedziałek)
Szał zakupów i powrót do Polski
Poniedziałek rozpoczęliśmy wczesnym śniadaniem, bo na ten dzień zaplanowane zostały zakupy. A przed tym trzeba się było jeszcze spakować i opuścić pokoje. Wszystko przebiegło dość sprawnie i przed 11:00 udało się złożyć walizki w hotelowej przechowalni bagażu.
Po kilkuminutowym spacerze wsiedliśmy do aut na parkingu i udaliśmy się do pierwszego centrum handlowego, gdzie w amerykańskich sklepach outletowych można było wyszukać na prawdę świetne markowe ciuchy, akcesoria i obuwie sportowe, artykuły wyposażenia domu i wiele innych ciekawych pozycji. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie, a także zakupić prezenty dla bliskich. Po 2 godzinach zmieniliśmy centrum handlowe na inne, gdzie również była możliwość zakupu różnych artykułów. Około godziny 18:00 wróciliśmy na ostatnią kolację do hotelu.
Dopakowaliśmy zakupione prezenty do walizek i zasiedliśmy do stołu i znów miła niespodzianka – pomimo bardzo napiętego grafiku Marcin Gortat znalazł czas, aby przyjechać i pożegnać się z nami osobiście, co było dla nas bardzo miłe. Po kolacji wsiedliśmy do shuttle bus, który zawiózł nas pod same drzwi terminalu na lotnisku. Nadaliśmy bagaże i przed godziną 23:00 samolot z nami na pokładzie wzbił się w powietrze kierując się w stronę Polski. Los Angeles pożegnało nas przepiękną panoramą nocną i po 11 godzinach wylądowaliśmy szczęśliwie w Warszawie, gdzie pożegnaliśmy się z wszystkimi współtowarzyszami podróży oraz naszymi opiekunami – Kacprem i Filipem, a następnie każdy odjechał w stronę swojego domu.
Kilka słów podsumowania
Mówiąc wprost mamy za sobą wyprawę życia. Chcemy za to podziękować wszystkim, którzy się do tego przyczynili, czyli w pierwszej kolejności Marcinowi Gortatowi oraz jego Fundacji MG13, osobom które opiekowały się nami podczas całej podróży, czyli Panom Michałowi, Filipowi i Kacprowi, a także wszystkim innym, którzy byli zaangażowani w nasz wyjazd, ale też osobom które zajmowały się letnimi Campami.
Oczywiście podziękowania należą się także trenerom, którzy zajmują się na co dzień szkoleniem naszych pociech i robią to tak dobrze, że dzieciaki mogą potem wygrywać tak fantastyczne nagrody.
Za swojej strony chciałbym jeszcze prosić wszystkich rodziców młodych sportowców, abyście wspierali swoje dzieci w tym co robią i abyście pomagali im uwierzyć w to, że MARZENIA SIĘ SPEŁNIAJĄ!
Autor: Paweł Kuczawski
Katowice 29.11.2018
Podobny chodź nieco krótszy opis Krzysztofa Pustelnika z synem Tomkiem w USA
Po wygranej letniej przygodzie GORTAT CAMP 2013 przyszedł czas na realizację nagrody. I tak w okresie od 05-10 grudnia Tomek wraz z trójką pozostałych finalistów campu przebywał w USA w Waszyngtonie. CZYTAJ TUTAJ